wtorek, 18 sierpnia 2015

BIAŁORUŚ - DZIEŃ 1: Brześć, Różana, Kosów Poleski

Podróż rozpoczęliśmy wczesnym rankiem w Warszawie. Około południa znaleźliśmy się na przejściu granicznym Terespol-Brześć, gdzie minęliśmy granicę polsko-białoruską na Bugu. Pierwsze w moim życiu przekraczanie granicy z paszportem, wizą, deklaracją celną itp., choć trwało ponad dwie godziny, to jednak minęło bezproblemowo. 

Brześć to jedno z większych miast zachodniej Białousi, którego historia bardzo silnie związana jest z Polską. Najważniejszym zabytkiem miasta, jak i największą atrakcją turystyczną, jest XIX-wieczna Twierdza Brzeska wzniesiona w miejscu, gdzie Muchawiec wpływa do Bugu. Rozbudowa zespołu obronnego zakończyła się w 1915 roku. W czasach swojej świetności w skład Twierdzy wchodziło m.in: 14 fortów, 5 zespołów koszarowych, 36 baterii artyleryjskich i 7 prochowni, a całkowita długość linii obrony wynosiła 45 kilometrów. Największą rolę w historii Twierdza odegrała podczas napaści Niemiec na Związek Radziecki w 1941 roku. Dla upamiętnienia tych tragicznych wydarzeń, przechodząc przez bramę o nazwie "Gwiazda" (jej sklepienie uformowano w ogromną pięcioramienną betonową gwiazdę) usłyszeć można dźwięk metronomu, odgłos nadlatujących samolotów oraz komunikat o ataku wojsk niemieckich, którego dokonano z zaskoczenia. W centrum Twierdzy Brzeskiej, na terenie tzw. cytadeli, znajduje się kompleks pamięci "Twierdza-Bohater" składający się z trzech pomników: pomnika Pragnienie, 30-metrowego głazu z wyrzeźbioną ogromną twarzą żołnierza nazwanego Męstwo oraz 104-metrowego metalowego obelisku kojarzącego się z wbitym w ziemię gwoździem... Tuż obok wznosi się cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy zwieńczona tradycyjnymi złoconymi "cebulami". Ważnym miejscem  Twierdzy Brzeskiej jest ceglana Brama Chełmska. Na jej ścianie zewnętrznej widoczne są liczne ślady po kulach. W tym miejscu można poczuć atmosferę najbardziej zaciętych walk o obronę Twierdzy. Całość fortecy otoczona jest ruinami koszar, w których znajduje się m.in. Muzeum Obrony Twierdzy Brzeskiej.





Jednak Brześć to nie tylko twierdza. Warto przespacerować się zadrzewioną promenadą wzdłuż ulicy Gogola, czy posnuć się głównym deptakiem miasta - ulicą Sowiecką. Znajduje się tu pomnik 1000-lecia Brześcia. Jego oryginalność zapewnia dobór postaci, które umieszczono na monumencie. Wśród nich znaleźli się: Lew Sapieha, bezimienna Białorusinka w stroju ludowym, książę  Witold, żołnierz armii sowieckiej, Mikołaj Radziwiłł zwany Czarnym oraz nieznany kronikarz. Nad całością sceny góruje anioł trzymający w ręku krzyż... Przemierzając ulice Brześcia można chłonąć atmosferę miasta i powoli zapoznawać się z białoruską codziennością.






Przejeżdżając przez niewielkie miasteczko Różana koniecznie trzeba zobaczyć ruiny pałacu Sapiehów. Budowę rezydencji rozpoczęto w XVII wieku. Przez lata była wielokrotnie niszczona i odbudowywana. W czasach swojej świetności pałac musiał robić ogromne wrażenie. Wystarczy wspomnieć, że był to sześciopiętrowy budynek, przy czym dziedziniec znajdował się na wysokości czwartego piętra... Pierwsze trzy poziomy stanowiły spiżarnie, składy wina, kuchnie, pomieszczenia gospodarcze i pokoje dla służby. Do dziś zachował się fragment murów korpusu głównego oraz odnowiona brama, w której założono niewielkie muzeum. Z pałacem w Różanie wiąże się legenda, jakoby połączony był z pałacem Pusłowskich w oddalonym o około sześć kilometrów Kosowie Poleskim podziemnym tunelem.


Kosów Poleski to malownicze miejsce związane z Tadeuszem Kościuszko. Znajduje się tu zrekonstruowany dworek wraz z obejściem. Tereny te, zwane Mereczowszczyzną, trafiły w ręce rodziny Kościuszków w 1733 roku. To własnie w tym miejscu 1746 roku przyszedł na świat Tadeusz i to tu spędził 20 lat swojej młodości. W dworku zorganizowano ekspozycję poświęcono Kościuszce, a przed wejściem umieszczono głaz z tablicą upamiętniającą polskiego bohatera narodowego. W Kosowie Poleskim na uwagę zasługuje również wspomniany wyżej pałac Pusłowskich. Jest to neogotycka budowla wzniesiona w XIX wieku. Jej elementem charakterystycznym są ośmioboczne wieżyczki oraz ostrołukowe okna. Obecnie pałac jest przebudowywany i restaurowany.

















wtorek, 11 sierpnia 2015

Przygoda po sąsiedzku

Swoje ostatnie studenckie wakacje postanowiłam spędzić w samochodowej 11-dniowej podróży po Białorusi, Litwie i zaskakująco pięknej Suwalszczyźnie. W najbliższym czasie chciałabym opisać niezwykłe miejsca, które udało mi się poznać w tym czasie.


Rozpocznę od Białorusi. Spędziłam w niej bardzo intensywny tydzień. Wiele rzeczy mnie zaskoczyło, wiele przyniosło masę przyjemności. Na blogu będą pojawiać się relacje i zdjęcia z kolejno odwiedzanych miejsc. 

A jak mogłabym podsumować pobyt u naszych wschodnich sąsiadów? Posłużę się fragmentem wiersza Tadeusza Konwickiego:

"Białoruś, Białoruś. Dlaczego nazywasz się
Białoruś, jeśli nie masz w sobie bieli (...)
(...) Powinnaś
się nazywać Dobroruś, powinnaś się
nazywać Dobrą Ziemią, Dobrych Ludzi."


czwartek, 3 lipca 2014

Czy oby na pewno nie ma wody na pustyni?

Będąc na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, w okolicach Olkusza, nie można przegapić okazji, by choć przez chwilę rzucić okiem na "Polską Saharę". Pustynia Błędowska, bo to o niej mowa, to największy w Polsce obszar lotnych piasków. Na obszarze około 32 kilometrów kwadratowych wiatr utworzył malownicze wydmy i wały piaskowe. Pustynia ma 10 kilometrów długości (od Błędowa do Kluczy) i 4 kilometry szerokości. Przedzielona jest doliną rzeki Białej Przemszy. Jest to największy tego typu obszar w Europie, stanowiący atrakcję turystyczną na skalę światową. 

Pustynię Błędowską można oglądać z dwóch punktów widokowych. Pierwszy z nich zlokalizowany jest na szczycie wzgórza Czubatka w miejscowości Klucze, drugi w miejscowości Chechło. Przez pustynię wytyczono pieszy "Szlak Pustynny" oznaczony kolorem żółtym oraz pomarańczowy "Transjurajski Szlak Konny". Wielu turystów przyznało, że podczas spacerów doświadczyło zjawiska fatamorgany. Wokół Pustyni Błędowskiej przebiega również szlak rowerowy.

"Polska Sahara" od zawsze była obszarem strategicznym. W czasie II wojny światowej znajdowały się tu niemieckie stanowiska dowodzenia, których ślady pozostały na Pustyni do teraz. Odbywały się tutaj również ćwiczenia niemieckiego oddziału Afrika Korps oraz niemieckich lotników. Następnie teren został przejęty przez Wojsko Polskie, nie było na niego wstępu. Z czasem Pustynia Błędowska została udostępniona dla turystów.

Ciekawostką tego miejsca może być fakt, że Pustynia Błędowska stała się scenerią zdjęć do filmu "Faraon" w reżyserii Jerzego Kawalerowicza.

Do końca listopada 2014 roku na obszarze Pustyni toczyć się będą prace rewitalizacyjne. Wstęp na południową część jest obecnie zabroniony. Prace mają na celu walkę z zarastaniem Pustyni Błędowskiej i przywrócenie jej dawnego stanu przyrodniczego. 



wtorek, 1 lipca 2014

Wśród Orlich Gniazd

Szlak Orlich Gniazd to jedna z najbardziej znanych tras turystycznych w Polsce. Jego długość przekracza 160 kilometrów. Wytyczony został wśród skał Jury Krakowsko-Częstochowskiej i wiedzie przez województwa małopolskie i śląskie. Łączy ruiny średniowiecznych zamków i warowni wzniesionych przez króla Kazimierza Wielkiego. Nazwa szlaku pochodzi właśnie od budowli obronnych, zwanych Orlimi Gniazdami - wznoszono je na wysokich, dochodzących do 30 metrów wysokości, wapiennych skałach. W założeniach miały być gwarantem bezpieczeństwa na trakcie handlowym biegnącym z Krakowa do Wielkopolski.

W ciągu trzech dni długiego czerwcowego weekendu, wraz z moim "Wiernym Towarzyszem", miałam okazję zwiedzić sześć, spośród trzynastu, zamków Szlaku Orlich Gniazd (niektóre źródła podają, że na Szlaku znajduje się szesnaście obiektów).

Pierwszym z nich był zamek w Ojcowie. Wzniesiony został przez Kazimierza Wielkiego w XIV wieku. Najprawdopodobniej nazwę tej warowni nadał sam król. Był to wyraz pamięci o walkach o tron krakowski, jakie stoczył jego ojciec Władysław Łokietek. Podczas starć miał się ukrywać w pobliskich grotach i jaskiniach. Do naszych czasów zamek przetrwał w formie ruiny. W niezłym stanie zachowała się właściwie tylko brama główna. Obecnie warownia znajduje się w granicach Ojcowskiego Parku Narodowego. Wstęp na zamek jest płatny. 

Drugim odwiedzonym przez nas zamkiem była Pieskowa Skała. Warownia została wzniesiona w XIV wieku. Na przestrzeni lat zamek był wielokrotnie niszczony. Ostateczna renowacja miała miejsce na przełomie lat 50. i 60. XX wieku. Uznawany jest za "jeden z najwspanialszych obiektów architektury renesansowej w Polsce". Obecnie mieści się tu siedziba Oddziału Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu. Niestety od maja muzeum jest zamknięte dla zwiedzających. Na zamku toczą się prace remontowe, które, zgodnie z planem, mają się zakończyć dopiero w 2016 roku. Mimo to warto zobaczyć Pieskową Skałę. Jej urok docenili filmowcy. Zamek stał się scenerią dla wielu produkcji filmowych, kręcono tu m.in. "Pierścień i różę", "Ogniem i mieczem" i "Reich".

Udało nam się dotrzeć również do Rabsztyna, gdzie nad miejscowością górują średniowieczne ruiny zamkowe. Do warowni prowadzi malownicza ścieżka wśród kwitnących maków, która niezbyt stromo pnie się w górę. Niestety na bramie zamkowej znajduje się tablica informacyjna - zamek jest zamknięty dla turystów ze względu na remont.



Kolejną jurajską warownią na trasie naszej wycieczki były ruiny zamku rycerskiego w Podzamczu k. Ogrodzieńca. Budowla ta została wzniesiona na przełomie XIV i XV wieku na Górze Zamkowej (515,5 m n.p.m.). Obecnie zamek jest udostępniony dla turystów. Przed zwiedzaniem należy zaopatrzyć się w bilet wstępu. Ciekawostką tego miejsca jest fakt, że w 1984 roku zespół Iron Maiden nagrał na zamku materiał filmowy wykorzystany w utworze "Hallowed Be The Name".























Ostatnim punktem naszego przemierzania Szlaku Orlich Gniazd były zamki w Mirowie i Bobolicach. Są to dwie warownie wzniesione w XIV wieku, oddalone od siebie o około półtora kilometra. Łączy je malowniczy szlak pieszy biegnący wśród wapiennych skał i ostańców. Zamek w Mirowie jest w stanie ruiny. Trwają starania mające na celu ratowanie zabytku. Zamek w Bobolicach został odbudowany. Prace trwały przez 12 lat i zakończyły się w 2011 roku. Odbudowa odbyła się bez jakichkolwiek planów pierwotnego wyglądu warowni. Przy opracowywaniu współczesnej bryły zamku posłużono się wiedzą historyków, archeologów i architektów. Do odbudowy użyto jedynie tradycyjnych materiałów - wapiennych brył oraz specjalnej zaprawy murarskiej. Choć obecny wygląd zamku wzbudza wiele kontrowersji, to jednak przyznać trzeba, że była to inwestycja na ogromną skalę, a jej efekt robi większe bądź mniejsze wrażenie. Zamek można zwiedzać. Na terenie okalającym warownię powstał hotel i duża restauracja. 







piątek, 27 czerwca 2014

Pionowy świat Dolinek Krakowskich

Jura Krakowsko-Częstochowska to polski raj dla wspinaczy. Będąc tutaj można ich spotkać na każdym kroku. Prawdziwą mekką dla miłośników pionowego swiata są Dolinki Krakowskie. 


W miniony długi weekend miałam okazję i prawdziwą przyjemność przemierzać na rowerze Park Krajobrazowy "Dolinki Krakowskie". Z siedmiu jarowych dolin, w których podziwiać można fenomenalne formy krasowe, poznałam trzy: Będkowską, Kobylańską i Bolechowicką. 

Królową Doliny Będkowskiej jest Sokolica - najwyższa skała wapienna na całej Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Patrząc na nią z dołu ogromne wrażenie robią sylwetki wspinaczy dzielnie podążających na jej szczyt. Dolina jest świetnym miejscem do jazdy rowerem. Malownicza, zakończona długim asfaltowym odcinkiem trasy. 


Dolina Kobylańska to miejsce, gdzie wspinaczy jest najwięcej. Nad dolinką górują skałki różnej wielkości, wysokości i kształtów. Warto tu zajrzeć, bo to naprawdę ładne miejsce, choć nie koniecznie na rower. Co prawda prowadzi tędy szlak rowerowy, jednak powinien być przeznaczony dla osób o dużych umiejętnościach i dobrym sprzęcie. Teren jest dość trudny, a ścieżka wąska, kręta i wyboista. 



Wrotami do Doliny Bolechowickiej jest Brama Bolechowicka. Są to dwie potężne wapienne skały o wysokości około 30 metrów. Oczywiście również są penetrowane przez wspinaczy. Jest to bardzo malownicze miejsce sprzyjające odpoczynkowi, który dodatkowo umila szum pobliskiego potoku. I byłoby idealnie, gdyby nie akty wandalizmu - pseudo graffiti wykonen przez pseudo artystów...